Dzień drugi noszący nazwę Festzug nie jest nam, lubiącym historię Wrocławia obcy albowiem słowo Festzug na trwałe weszło do kalendarium imprez wszelakich w naszym mieście organizowanych. Miało to miejsce w 1937 i 1938 roku z okazji podobnych imprez i stanowiło nieodzowny element organizacyjny tego typu spotkań. Festzug inaczej uroczysty pochód lub jak kto woli przemarsz to nic innego jak okazja zaprezentowania się gospodarzom i współuczestnikom święta w pełnej krasie ze wszystkim możliwościami i ozdobami regionalnymi jakie tylko można było wziąć ze sobą.
Jednak ten z 1907 roku towarzyszący VII Sängerbundesfest był inny od tych mających miejsce 30 lat później.
Był bardziej bliski mieszkańcom Wrocławia bo cechowała go olbrzymia ilość kwiatów, które komu jak komu ale Breslau zawsze były bardzo bliskie.
Od rana na południe miasta zmierzały tysiące uczestników i widzów Zjazdu Śpiewaczego. Ulice na całej długości przemarszu wypełnione były po brzegi widzami tego spektaklu.
9 specjalnych platform oraz 18 zespołów muzycznych posuwało się na czele przemarszu, który sam w sobie trwał ponad 3 godziny.
Wszyscy zmierzali na miejsce porannej próby.
Pochód wyruszył z miejsca organizacji dokładnie o 13.00 a jago ostatni uczestnicy doszli do końca dopiero o godzinie 20.00. Wbrew przypuszczeniom i późniejszym doświadczeniom , miejscem kulminacyjnym nie był jak w innych wypadkach
Pl. Wolności ale Rynek, Świdnicka i przede wszystkim Pl. Kościuszki dawniej noszący nazwę Tauentzien Platz.
Kim był Tauentzien nie musze przypominać i pozwolę sobie odesłać ciekawych na www.breslau1913.prv.pl.
Pochód maszerował oczywiście z pieśnią na ustach a jej pierwsze słowa były następujące:
" Grüß Gott mit hellem Klang!
Heil deutschen Wort und Sang"
.
Nigdy dotąd miasto nie przezywało takich emocji jak te, które teraz w nim zagościły. Na ulicach miasta w południe zapanował rozgardiasz. Wóz za wozem przetaczał się ulicami miasta a każdy z nich pięknie i inaczej przystrojony tak kwiatami jak również innymi, charakterystycznymi dla grupy, związku dekoracjami. Na każdej z platform stał przedstawiciel Związku Śpiewaczego krzepko dzierżąć sztandar organizacyjny w dłoni.
Ludzie tłumnie wychodzili na ulice by powitać, podziwiać i zamanifestować radośc z tej okazji. Miasto nie doświadczyło takich emocji od 1894 roku kiedy to gościło Deutsche Turnfest w swoich bramach. Miastem zawładnęli przebierańcy, rycerze, bohaterowie wojny wyzwoleńczej, księżniczki wszelakiej maści ituryści. Wbrew pozorom i spontaniczności wszystko to było zorganizowane i każda z trup miała swoje miejsce tak na platformie jak i w szeregu. Największe uznanie wśród publiczności zdobyły ozdoby Niemców z Austrii i Rosji,
Saksończyków oraz studentów z Pragi czeskiej i Niemców amerykańskich.
Festzug ruszał z kilku miejsc opisywanych przez historyków ogólnikowo jako Odervorstadt. Dokładnie poszczególne grup ruszały z kilku miejsc w pochodzie.
I tak do pochodu jaki ruszył z Pl. Strzeleckiego i Kurkowej na wysokości Dubois dołączyli reprezentanci Niemców z Rumuni, Rosji, Węgier, Bohemi, Karyntii, Śląska, Niemiec Zachodnich i Wschodnich, Hamburg, Tyrol.
Z ul. Łokietka i placu św. Macieja dołączyła reszta Saksończyków a sam plac był miejscem zbiórki śpiewaków wschodnioniemieckich ( północna cześć placu).
Jego południowa część przy Drobnera na styku z Łokietka to Śląski Związek Śpiewaczy do którego dołączyła reszta organizacji wrocławskich z ulicy Cybulskiego i Pl. Dąbrowszczaków. We wspomnieniach i kronikach z tego okresu i wydarzenia zwraca się szczególna uwagę na ilość dorożek i platform jaka cechowała ten pochód. Było tego około 500 sztuk. Dziś analogie tego można znaleźć u Niemców przy Paradzie Miłości jaka co rok gości w Berlinie.
Ten sam spontaniczny klimat choć czasy i możliwości inne.
Wracając do grup festzug o godzinie 15.00 wszystkie połączyły się by 30 minut później pojawić się na Wrocławskim Rynku w komplecie. Dotarły tam ulicami
Wita Stwosza, bł. Czesława, Oławską, Szewską. To druga wizyta tego dnia uczestników Festzugu w tym miejscu albowiem wcześniej niektóre z grup przebywały tam indywidualnie.
Festzug okrążył cały Rynek by zatrzymać się na zachodniej pierzei zwanej Becherseite.
Tam jak widać na zdjęciu stał podest z baldachimem biało - czerwonym i ze schodami przykrytymi czerwonym suknem. Na podeście tym stały w białych sukniach i szarfach czerwono - białych honorowych przedstawicielki miasta (dosłownie brzmi to Ehrenjungfrau więc tłumaczenie nie jest chyba doskonałe) oraz przedstawiciele miejskich instytucji i korporacji oraz uczestników Zjazdu Śpiewaczego. Festzug oficjalnie otworzył herold miejski.
Przed schody podjechały trzy wozy z honorowymi przedstawicielami, którym towarzyszyła kapela batalionowa ubrana w historyczne stroje.
Początek festzugu stanowiło sześciu rycerzy poprzedzających platformę z proporcem Związku Śpiewaczego. Platforma ta zaprzężona była w 12 koni po 3 w każdym rzędzie. Miała tron utrzymany w barokowym klimacie i zdobieniach, ustrojony różami i obity wielobarwnym dywanem na którym w osobę Wratislava wcieliła się panna Püschel. Samym autorem platformy i jej zdobień, które można podziwiać na zdjęciu był rzeźbiarz Wilborn. Zapomniałem dodać, że proporzec zgodnie z tradycją miał swojego strażnika, którym w tym wypadku był niejaki Münter. Uroczystego przekazania sztandaru Związku Śpiewaczego dokonał na ręce nadprezydenta Bendera przedstawiciel Grazu von Schmeidel.
Oczywiście uroczyste przekazanie i odbiór uświęcony został przemówieniami obu stron. Hołd sztandarowi oddał córka prezydenta Zjazdu wraz z wrocławskim poetą Carlem Bieberfeldem. Przemawiał jeszcze profesor Gellert.
To co się potem działo to trudno naprawdę opisać. Po prostu za dużo szczegółów tak bogatych i historycznych, że ze względu na język, czcionkę i czas ich powstania trudno mi dokładnie przytoczyć je w bezpośrednim tłumaczeniu. Pochód zaczął się dokładnie o godzinie 15.45 dnia 28 lipca 1907 roku.
Był zorganizowany a jednocześnie spontaniczny. Składał się z grup o których napiszę oddzielnie (link).
- Grupa I.
- Grupa II.
- Grupa III.
- Grupa IV.
- Grupa V.
- Grupa VI.
- Grupa VII.
Jaka atmosfera panowała podczas przemarszu?
Nie trudno zgadnąć. Tłumy, tłumy, tłumy. Głowa przy głowie i ścisk w centrum miasta na Świdnickiej i Placu Kościuszki jaki na początku czyli na Moście Uniwersyteckim, Drobnera czy Łokietka czyli Przedmieściu Świdnickim jak wtedy na ten rejon mówiono. Wśród wiwatów i pozdrowień podbiegający ludzie witający się z uczestnikami, częstujący ich słodyczami i piwem /to ostatnie stanął nieodzowny element Festzugu/. Wśród publiczności część widzów przyszła odświętnie i historycznie ubrana nawiązując tym do tego wydarzenia.
Reasumując - wielkie, niepowtarzalne święto. Nie było w nim lepszych i gorszych. Przypomnę że w 1937 i 1938 Wrocław oszalał gdy przechodzili przez miasto Austriacy w przededniu anschlussu.
Pochód przeszedł Świdnicką, Placem Kościuszki a z tego co doczytałem zakończył się na placu pod wieżą ciśnień na Wiśniowej. Pierwsze grupy dotarły już tam po godzinie co dowodzi "pośpiechu" w jakim maszerowano bynajmniej nie ze względu na deszczową pogodę a taka właśnie była ale ze względu na ilość uczestników biorących udział w Festzugu.
Mogę dodać iż podczas Festzugu pozdrowiono oficjalnie nadprezydenta Śląska. Pozdrowienia dla prezydenta i uczestników Festzugu wystosowała też Wrocławska Izba Handlowa i Związek Baków Śląskich. Koniec Festzugu w geograficznym słowa znaczeniu miał miejsce na Placu Powstańców Śląskich bo właśnie tam kończył się zbity tłum publiczności.
Jak wcześniej napisałem początek pochodu dotarł na plac o 16,45.
Na placu po lewej stronie od wejścia głównego postawiono namiot.
Gdy Festzug przekraczał bramę główną przedstawicie organizacji i związków śpiewaczych nisący flagi i sztandary z medalami poszczególnych związków zebrali się obok namiotu i wymachiwali nimi.
Przed wejściem do hali uczestnicy Festzugu pozdrowili kobiecy komitet honorowy znanym "Grüß Goot" oraz innymi piesniami a Norymberczycy rozdali wśród pań pierniczki.
Wieczorem w hali odbył się komers kończący ów ciężki dzień. Był zwieńczeniem kolorowych przeżyć i wrażeń oraz podziękowaniem Wrocławia dla jego uczestników oraz tego co zaprezentowali podczas przemarszu przez miasto.
Prowadzącymi komers byli wybrani przedstawiciele organizacji śpiewaczych oraz "Wiener Männergesangvereins Hoffmann". Były przemówienia, toasty oraz skądś dobrze nam znany utwór "Deutschland, Deutschland über alles" w wykonaniu kapeli 51 Regimentu. Była także uwertura Wagnera i inne pieśni okolicznościowe. Było "Heil!", było "Prosit!". Za dużo tego by wymieniać wszystkich po kolei. Świadomi jednak historii i tradycji Wrocławia możemy sobie wyobrazić tę atmosferę jaka owego wieczoru i nocy zagościła pod wrocławską wieżą ciśnień.
Chciałbym wspomnieć jeszcze o jednym wydarzeniu jakie miało miejsce tego dnia.
Mam świadomość, że ze względu na porę o jakiej miało miejsce wino być wcześniej opisane ale ze względu na swój charakter pozwolę sobie na koniec przytoczyć.
By la dokładnie 8 rano a więc przed pierwszą próba Festzugu kiedy to na Kürassierstraße czyli Hallera pod oknami Prezydenta Zjazdu - Zlotu zgromadziło się 4000 uczestników imprezy i zgotowało mu huczne owacje i brawa.
Były pieśni i przemówienia wszystko w klimacie wiernopoddańczym ale pełnym spontaniczności i swoiście pojętego przepychu.
I to na tyle jeśli o dzień drugi imprezy chodzi. Zaznaczam jednak i podkreslam , że opisane tu wydarzenia to fragment niewielki tego co w mieście owego dnia się działo.
Zapraszam na dzień trzeci.

 

Dzień trzeci.